1. pl
  2. cs
  3. de
  4. en
04 maja 2020

Zaczyna się od wakacji

–  CZYLI JAK ROZPOCZĘŁA SIĘ MOJA HISTORIA Z WINDSURFINGIEM

Miałam 15 lat, uwielbiałam towarzystwo ludzi, aktywne spędzanie czasu oraz podróże. Chciałam zwiedzać Europę, najlepiej rozpoczynając od Włoch, ale rodzice zadecydowali za mnie. Wysłali mnie na obóz windsurfingowy nad polskie morze, chcąc dać mi jeszcze jedną szansę na pokochanie sportu, który oni kochali.

 

I tym razem zaskoczyło. Początkowo dużą rolę mieli w tym koledzy i koleżanki z obozu windsurfingowego. Potem jednak przyszło to, co na zawsze już odwróciło bieg mojego życia. Adrenalina. Poczułam ją, gdy zawiał pierwszy naprawdę silny wiatr. Stanie na desce, która poruszana była mocą żagla, wprawionego w ruch powietrzem, wywołało we mnie niewypowiedziane emocje. Oto sunęłam po zatoce puckiej, polegając jedynie na swoich mięśniach, prostej konstrukcji deski z żaglem i kombinacji żywiołów – wiatru i wody. Po tygodniowym kursie, gdy wróciłam do domu, płakałam przez trzy dni, błagając rodziców, żebym mogła wrócić na półwysep helski dalej pływać. Nie było innej możliwości… Czwartego dnia siedziałam sama w pociągu, jadąc z powrotem na Hel!

 

Pierwsze ślizgi i czekanie na wiatr

 

Od tamtego momentu windsurfing był czymś, co powodowało przyspieszone bicie mojego serca, ale przede mną była jeszcze długa droga. Progres nie jest łatwy – zwłaszcza bez własnego sprzętu, ani auta. W Polsce – na półwyspie helskim – trafiałam na długie, bezwietrzne tygodnie, które testowały moją wytrwałość i cierpliwość. Z jednej strony zazdrościłam kitesurferom, że mogą tak szybko nauczyć się tego sportu, z drugiej strony doceniłam to, że w windsurfingu mogłam zawsze wychodzić na wodę. Tu nie ma dolnego progu wiatrowego i mogłam swobodnie szlifować low wind freestyle w każdych warunkach.

 

Najbardziej jednak pragnęłam prędkości i tego specyficznego uczucia,

gdy deska już nie płynie, a ślizga się po wodzie, jak gdyby po twardej, gładkiej nawierzchni.

 

W Polsce czekałam na dogodniejszą pogodę nawet całe wakacje. Jednak po wielu sezonach szlifowania techniki na własną rękę, szukania dobrego spotu i wiatru, w końcu przyszły postępy, które tym bardziej doceniałam. I już wiedziałam, gdzie są lepsze warunki.:)

 

 

Od windsurfera w Polsce, do instruktora w Chorwacji

 

Moim pierwszym marzeniem, po tamtych pamiętnych wakacjach, było zostać instruktorką windsurfingu. Ponieważ moja droga stawania się windsurferką nie była ani łatwa, ani szybka, wiedziałam jak czują się początkujący i co może być dla nich największym problemem. Znam sposoby na to, jak sprawić, aby szybciej niż ja stanęli na desce i pomknęli po wodzie, sprawnie wykorzystując wszystkie podmuchy wiatru.

 

Kiedy więc dopięłam swego i ukończyłam kurs instruktorski, wiedziałam,

że to tylko pierwszy krok do stworzenia szkoły windsurfingowej Surfflow.

To w niej spełniam swoje marzenie, szerząc popularność tego sportu w otoczeniu pięknych, 

chorwackich krajobrazów. Tym krajem, swoją drogą, też zarazili mnie rodzice. <3

 

A więc ZACZYNA SIĘ OD WAKACJI… – otwartego umysłu, swobodnego podążania za inspiracjami, wyjazdów i czerpania nowych pomysłów z otaczającej nas przestrzeni. Choćby tych na spędzenie wolnego czasu, ale kto wie? Może też następnych lat życia. W moim przypadku właśnie cała przygoda z windsurfingiem zaczęła się właśnie od wakacji i to wakacji, które chciałam spędzić zupełnie inaczej.

A w Waszym życiu zmieniło się bądź zaczęło od któregoś z wyjazdów wakacyjnych? Czy u Was również wakacje były katalizatorem do podjęcia jakichś aktywności w życiu codziennym?

 

Sprawdź szczegóły

OFERTA WYJAZDÓW INDYWIDUALNYCH

Dopasujemy się do Twoich potrzeb!

Zostaw nam swój

adres email

Polityka prywatności

Kontakt:

Beata Delmic

tel. (+48) 661944544

email: kontakt@surfflow.pl

Baza wakacyjna w Chorwacji

stacjonarlnie na kempingu "RIO"

Adres: ul.Przinovac 22

20-345 Opuzen Chorwacja